HOLA CATALUNYA – NORDIC WALKING W HISZPAŃSKIM WYDANIU

My już po obozie w Hiszpanii – było nas 30 osób  – słońce, trening, obłędne jedzenie i niezapomniane widoki 😉 tak było

poniżej relacja naszych uczestników z drużyny Elbląskie Włóczykije !!

 

HOLA CATALUNYA – NORDIC WALKING W HISZPAŃSKIM WYDANIU

Relacja ze zgrupowania nornic walking organizowanego przez Polska Federację Nordic Walking w LIoret de Mar w dniach 11.10.2017 – 22.10.2017 r.

 


Gdy tylko ukazało się ogłoszenie na stronie Federacji, to my jako pierwsi zgłosiliśmy chęć uczestnictwa. Prężna, siedmio osobowa grupa członków naszego Klubu Sportowego Elbląskie Włóczy-Kije nie bacząc na dochodzące informacje o dość skomplikowanej sytuacji politycznej w Katalonii z niecierpliwością odliczała pozostałe dni do odlotu. Oczywiście motywem przewodnim było poprawienie „kijowej formy i techniki”, jak też chęć poznania śródziemnomorskiej kultury z możliwością przedłużenia sobie kapryśnego minionego lata …

Dzień 1 ( środa )

W chłodne jesienne popołudnie opuściliśmy Polskę, by po przesiadce w Monachium wylądować w Barcelonie. Tu oczywiście nasze ciepłe ubrania okazały się zupełnie zbędne. W pogodnych nastrojach udaliśmy się przygotowanym transferem przez naszego rezydenta Monikę do Hotelu GUITART w Lloret de Mar. Zakwaterowanie w pokojach dwuosobowych ze standardowym wyposażeniem w zupełności spełniało nasze oczekiwania. No i to, że wszyscy byliśmy blisko siebie. Po kolacji ciekawość wyciągnęła nas na nocny spacer po przepięknym Lloret. To miasto chyba nigdy nie zasypia, słusznie nazywane jest stolicą rozrywki na Costa Brava.

Dzień 2 (czwartek)

Rano na zebraniu wszystkich uczestników zgrupowania zostaliśmy przywitani w imieniu Federacji przez organizatorów Edytę i Roberta, którzy przedstawili nam szczegółowy program zgrupowania. Była też bardzo zabawna część integracyjna dotycząca wzajemnego poznania się uczestników. Każdy z nas podczas krótkiego przedstawienia siebie nadał sobie jako „pseudonim” nazwę jakiegoś zwierzęcia – na taką samą literę jak własne imię. Okazało się, że zaczął otaczać nas niezły „zwierzyniec”. Nowe nazwy obowiązywały przez cały okres pobytu przysparzając nam wielu zabawnych sytuacji. Jeszcze w tym dniu otrzymaliśmy kije i zaproszenie na pierwszy trening. Oj, łatwo nie było.

Dzień 3 (piątek)

Trudno ocenić, czy kąpiele w słońcu lepsze są od kąpieli w lazurowej wodzie Morza Śródziemnego. Ale na pewno ten beztroski wypoczynek na plaży, bez problemu można było pogodzić z porannym i wieczornym treningiem nornic walking. Mile zaskoczyła nas bogata oferta kuchni hotelu. Różnorodność potraw, owoców (morza też) przepysznych deserów i ciast znacznie wpływała na zwiększenie apetytu. Dopełnieniem posiłków były wspaniałe wina, które serwowane były bez ograniczeń.

Dzień 4 (sobota)

Jednodniowa wycieczka do Barcelony. W drodze do stolicy Katalonii przewodniczka zapoznała nas z bogatą historią tego regionu, dzięki czemu czas podróży szybko minął. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od podziwiania „cudu architektonicznego” wpisanego na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO autorstwa Antoniego Gaudiego – Sagrada Familia. Trzy przepiękne fasady jednocześnie mogą pomieścić wewnątrz 14000 osób. Budowę rozpoczęto w 1882 r. i trwa do dnia dzisiejszego. Dzieła Antoniego Gaudiego podziwiać mogliśmy również w parku Gϋell, gdzie właśnie kiedyś mieszkał. Park położony jest na wniesieniu z którego rozpościera się piękny widok na Barcelonę. W zamyśle inwestora było stworzenie elitarnej dzielnicy dla hiszpańskiej arystokracji. Stylowe kolumny, najdłuższa ceramiczna na świecie ławka, ceramiczny smok i chaty niczym z piernika wprawiają w zachwyt i pozwalają w oderwaniu od rzeczywistości pozwolić sobie na chwilę relaksu. Będąc w Barcelonie koniecznie trzeba zobaczyć legendarny stadion FC Barcelony – Camp Nou. Szkoda tylko, że nie można było zwiedzić wnętrza stadionu, no ale może innym razem… Jeszcze tylko stadion olimpijski, przecudowne widoki ze wzgórza Montjuïc i czas wolny. Wykorzystaliśmy go na spacer po słynnym deptaku La Rambla oraz wąskimi, bardzo klimatycznymi leżącymi nieopodal uliczkami. Chwilami wydawało się jakby czas od dawna się tam zatrzymał. Ostatnią atrakcją były magiczne fontanny- Font Magica. Pokaz, w którym w roli głównej gra światło i woda. Wszystko odbywa się w rytmach znanych muzycznych przebojów. To był dzień pełen barcelońskich wrażeń.

Dzień 5 (niedziela)

Chyba spodobały się nam wycieczki, bo na następną zaproponowaną do Sanktuarium Matki Boskiej w Montserrat również chętnie się zgłosiliśmy. Na szczyt Montserrat mogliśmy wjechać naszym autobusem lub kolejką. My ze względu na możliwość podziwiania pięknych widoków zdecydowaliśmy się na kolejkę. Katedrę wykuto w skale na wysokości 700 m n.p.m. Jest tam również klasztor. Mieliśmy możliwość wysłuchania słynnego chóru chłopięcego w katedrze oraz przejście zdobionymi schodami przed figurką Czarnej Madonny.

Dzień 6 (poniedziałek)

Treningi, każdy inny. Nie w sposób się na nich było nudzić. Nasza grupa idąca z kijami plażą, ulicą lub chodnikiem ze względu na małą popularność w Hiszpanii nordic walking wzbudzała zainteresowanie. Edyta i Robert uatrakcyjniali przemarsze coraz nowymi stacjonarnymi ćwiczeniami. Mogliśmy na własnej skórze odczuć, co to jest aktywny stretching. To dzięki niemu można uaktywnić zastałe partie ścięgien i mięśni. Późny wieczór tego dnia zastrzeżony był dla żeńskiej części naszej ekipy na wyjazdowy pokaz tańca flamenco.

Dzień 7 (wtorek)

Dzień targowy w Lloret de Mar. To oczywiste, że musieliśmy tam być. Na Marcado – dwukilometrowej ulicy można kupić niemal wszystko i to wcale nie drożej niż w Polsce. Zachwycała możliwość zakupu i kosztowania w październiku pysznych dojrzewających w słońcu owoców. Rozpieszczająca nas pogoda nie pozwalała usiedzieć w jednym miejscu. Wciąż odkrywaliśmy ciekawe miejsca poznając wielokulturowość ich mieszkańców, których cechuje otwartość i pozytywne usposobienie.

Dzień 8 (środa)

W tym dniu zaskoczenie, dodatkowy trening nazwany jako aqua nordic walking. Zaproponowano nam ćwiczenia w hotelowym zewnętrznym basenie, polegające na wykorzystaniu przyrządów (wyprodukowanych i pewnie opatentowanych przez Roberta) umożliwiających kompleksowy rozwój formy. Ze względu na zimną wodę trzeba było utrzymać wysokie tempo. Daliśmy radę.

Dzień 9 (czwartek)

Ważny dzień. Jednym z głównych celów zgrupowania było przygotowanie grupy (uczestnicy z różnymi możliwościami ruchowymi) do czternastokilometrowego marszu z Lloret de Mar do Tossa de Mar. Prognoza pogody nie była na ten dzień korzystna. Ale to przecież nie problem dla twardzieli. Trasa została zaliczona. Niemal zgodnie wszyscy uczestnicy marszu określili ją jako najpiękniejszą z przemierzanych. Jej różnorodność – klimatyczne schody wzdłuż klifu, urocza zabudowa podmiejskich posiadłości oraz naturalna roślinność klimatu śródziemnomorskiego, te widoki były rekompensatą za chwilowy deszczowy prysznic. Na zwiedzenie Tossa de Mar niestety nie starczyło już czasu. Ale co się odwlecze…

Dzień 10 (piątek)

Niestety coraz bliżej do wyjazdu. Już wiemy, że z tym będzie ciężko. Natomiast regularne treningi w połączeniu z profesjonalnym stretchingiem spowodowały coraz większy apetyt na ruch. Zdyscyplinowanie grupy było imponujące. No i te nocne spotkania integracyjne „zwierzyńca”. To hiszpańskie gwiaździste pogodne niebo miało wpływ na opowiedziane historie życia. Były też przemyślenia i zwykłe żarty.

Dzień 11 (sobota)

Ostatni trening i nasza indywidualna wycieczka do Tossa de Mar zwana perełką Costa Brava. Klimatyczne miasto pełne zakamarków, ciekawych zabytków, wąskich uliczek, licznych knajpek i ekskluzywnych sklepów, jak i kramików oferujących regionalne produkty. Jeszcze tylko zakupy i przygotowania do wyjazdu.

Dzień 12 (niedziela)

„Ostatni dzień w Barcelonie, nie powiem żegnaj…” Zgrupowanie oceniamy jako bardzo udane. Stan naszej kondycji oraz „doszlifowania” techniki nornic walking był imponujący. Na szczególne wyróżnienie zasługują przedstawiciele Federacji organizatorzy zgrupowania Edyta i Robert, którzy swoim zaangażowaniem, pomysłami i stworzeniu niemal rodzinnej atmosfery byli autorami tej udanej imprezy. A my, czekamy na następne wyzwania (kliknij GALERIĘ).

opr. i red. Grzegorz Dubaj

fot. Grzegorz Dubaj, Zdzisław Frontczak

 

źródło: http://www.wloczy-kije.pl/index.php/aktualnosci

Galeria zdjęć poniżej: Robert Brzeziński

The noun clove meaning the spice comes from a word meaning nail, anglo-french essay online clowes, french clou, latin clavus

Post Author: PFNW